czwartek, 30 listopada 2017

"Listopadowa zaduma" 21 listopada 2017


tym pięknym plakatem autorstwa Kasi Batarowskiej zostaliśmy zaproszeni na "Listopadową zadumę"


21 listopada część grupy teatralnej SIMCHE uczestniczyła w wieczorze poetycko - muzycznym "Listopadowa zaduma". Inicjatorką i współorganizatorem tego międzypokoleniowego projektu była Kasia Batarowska.  Projekt został zrealizowany razem z młodzieżą ursynowskiej SP nr. 343  na Kopcińskiego 7.

Już po przekroczeniu progu szkoły dało się odczuć jesienny nastrój dzięki pięknej, nastrojowej scenerii. Powitał nas szpaler lampionów otulonych jesiennymi liśćmi. Stoły ubrane w szaro-beżowy papier, a na nich płonące świece oraz jesienne liście z wierszami ulubionych poetów. 




prowadzący spotkanie Kasia Batarowska i Paweł Kocemba






Spotkaniu towarzyszyła muzyka - liryczna i poetycka w wykonaniu pana Tomasza Skowyrskiego, który śpiewał i grał na gitarze oraz Michała Zarembay ucznia klasy 7B, niezwykle uzdolnionego, który zaprezentował jeden ze swoich talentów, zagrał na pianinie… 

Dyrektor szkoły pani Jolanta Kubalska zaprezentowała wiersz Kazimiery Iłłakowiczówny „O jesieni, jesieni”. Nasza koleżanka Joanna Oracz pozwoliła odczuć sentymentalny nastrój dzięki odczytaniu wiersza Adama Asnyka „Widmo jesieni”. Uczeń Jakub Strach przeczytał wiersz Danuty Wawiłow „Kałużyści”. Poetka zaczęła tworzyć dla własnych dzieci. Pierwszy jej tomik powstał, gdy na świecie pojawiła się córka Natalia, a potem syn Kostek. Właśnie dzieci były pierwszymi recenzentami. Wiersz Leopolda Staffa „Staw w parku jesienią” w interpretacji pani Marii Kulik zmienił jesień w impresjonistyczny obraz, pełen żywotności i metafor. Adrianna Strach przypomniała nam najważniejsze jesienne atuty wierszem Tadeusza Wywrockiego „Jak nie kochać jesieni”. Wiersz Bolesława Leśmiana „Jesienią” odczytał (podamy kto) w zastępstwie zaproszonego lecz nieobecnego proboszcza. Utwór „Dzień jesieni”, którego autorem jest Rainier Maria Rilke odczytała Grażyna Drabińska. Jan Brzecha to ulubieniec wielu entuzjastów poezji. Jego pierwszym tomikiem dla dzieci była „Tańcowała igła z nitką” opublikowany w 1938 roku. Mało kto pamięta, że brzechwa to środkowa,drewniana część strzały, jej promień. Ale ta informacja zatarła się w świadomości, gdy pojawił się słynne Jan. Wiersz Brzechwy „Jesień” zaprezentował Jakub Wyszkowski. „Pokochaj jesień” Tadeusza Karasiewicza przedstawił Jędrzej Kukier. Poeta próbował przekonać nas do jesieni, szczególnie w wietrzne, deszczowe dni. Marcin Brykczyński odczytał wiersz Stanisława Grochowiaka „Słotna”. Natomiast Paweł Kocemba zacytował opinię krytyka literackiego JanaBłońskiego w „Odmarszu” na temat inspiracji i stylu poetyckiego Grochowiaka: „Grochowiak – narąbał całych ćwierci baroku, połci, dekadencji, kawałów ekspresjonizmu, doprawił je Norwidem, Libertem, Gałczyńskim, Bóg wie czym jeszcze, wszystko to wrzucił do kotła, zagotował, odcedził i ciepłe jeszcze sprasował w gęste, treściwe wiersze”. Wiersz Atlantyda” naszej nieodżałowanej Wisławy Szymborskiej przeczytała Jadwiga Wieczorek. Wiersz ten przeniósł nas do krainy łagodności, dającej nadzieję, radość i odprężenie. Agata Taborowicz zaprezentowała subtelniejsze oblicze poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej w wierszu „Listopad i listonosz”. Wiersz, który nas oczarował od pierwszych słów to utwór „Gdy wszystko się zdarzy” Edwarda Estlina Cummingsa, spolszczony przez StanisławaBarańczaka. Wiersz odczytała Danuta Gładkowska. Wiersz pełen wrażliwości „Ocalić od zapomnienia” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego” zaprezentował Witold Miecznikowski.   








piątek, 3 listopada 2017

Wiersz Witka Miecznikowskiego nagrodzony na Juwenaliach 2017



Nasz kolega Witold Miecznikowski zdobył wyróżnienie w kategorii „Poezja”
podczas 10. Juwenalii III Wieku 2017 (19-21czerwiec) za wiersz


Bo to jest dzień

Bo to jest dzień, który mnie się podoba
Padał deszcz
A teraz świeci słońce
A w moim sercu
Polska dusza na hamaku się kołysze
I dobrze jej
A Jankiel na cymbałach
Przygrywa melodię
Cudowną melodię
I jak tu nie cieszyć się

Ruszyć na Arbat dwa szaga
Z przyjaciółmi napić się kawy
Wznieść toast na szczęście
Mazal tow dla wsjech!

Okulary słoneczne,
W górze cumulusy.
Niebo dało odpowiedź.

Gdzieś niedaleko słychać
Melodię i słowa
„Jak uśmiech dziewczyny na ranem,
Jak wiosny budzący się zew,
Ptaszęta nad ranem.

niedziela, 29 października 2017

Spacer śladami Zuzanny Ginczanki 24 październik 2017




spacer z przewodniczką muzeum POLIN Katarzyną Jakubowicz
Spacer był nawiązaniem do jednej z najświeższych premier Teatru Żydowskiego 
„Ginczanka. Chodźmy stąd”.




Spacerowaliśmy śladami poetki, zaczynając od Ogrodu Saskiego, Królewską, Fredry do Krakowskiego Przedmieścia, Nowym Światem do Szpitalnej i na Mazowiecką. 
Czytaliśmy wiersze poetki. Jedyny minus, było niestety bardzo zimno.   
wiersz czyta Witek Miecznikowski

 
czyta Kasia Batarowska


Zuzanna Polina Gincburg urodziła się w Kijowie w marcu 1917 w rodzinie żydowskiej. Pół roku później rodzina uciekając przed rewolucją przenosi się do Równego na Wołyniu do domu babki Zuzanny – Klary Sandberg, tygla narodowości, kultur i obyczajów, gdzie żyli obok siebie Rosjanie, Ukraińcy, Tatarzy, Ormianie, Polacy i Żydzi.
Opuszczona przez rodziców – ojciec wyjeżdża do Berlina, potem do Ameryki. Ojca nie zobaczy już nigdy. Matka po ponownym wyjściu za mąż wyjeżdża do Hiszpanii. Spotka ją tylko jeden raz. Zuzannę wychowuje babcia. Nazywana jest Saną lub Saneczką. W Równem wybiera polskie gimnazjum, mając do wyboru jeszcze rosyjskie, żydowskie i ukraińskie. Decyduje się na naukę języka polskiego zauroczona wierszami Tuwima i Leśmiana oraz powieściami Ewy Zarembiny. W dzienniku lekcyjnym figuruje jako Zuzanna Gincburżanka. Debiutuje w piątej klasie, w wieku 14-u lat (1931) wierszem „Uczta wakacyjna”. Koresponduje z Tuwimem, odwiedza go w Warszawie. Ten staje się wielkim admiratorem jej talentu. Za jego namową bierze udział w konkursie poetyckim "Wiadomości Literackich" (1934). Jej wiersz "Gramatyka" zostaje wyróżniony i wydrukowany w warszawskim piśmie, co jest równoznaczne z pasowaniem na poetkę. Po ukończeniu gimnazjum (1935) przyjeżdża do Warszawy. Budzi zachwyt nie tylko "starców", jak mówił o sobie Tuwim, ale również w cygańskim kręgu literatów przesiadujących w "Ziemiańskiej", „Zodiaku” i innych literackich kawiarniach Warszawy. Była legendą cyganerii międzywojennej. Skamandryci cenili ją za jej twórczość. Mając 19 lat (1936) wydaje swój pierwszy i jedyny tomik "O centaurach”. 

Była podziwiana za swą urodę; piękne nogi, dłonie, długą szyję, sposób w jaki "układała" głowę, piękny sposób poruszania, cerę jak Mulatka. Nazywano ją Gwiazdą Syjonu, bizantyjską ikoną, żydowską gazelą. Porównywano ją do Cyganki i Ormianki. Jej wybitnie semickie rysy okazały się później piętnem. Miała niezwykłe oczy różniące się barwą.    

W latach 30-ych wzrosły nastroje faszyzujące i antysemityzm. Ginczanka pisze wiersze satyryczne do "Szpilek", sprzeciwia się szerzeniu haseł antysemickich. Podczas jej wakacji w Równem wybucha wojna. Przenosi się do Lwowa, gdzie w tym czasie znajduje azyl wielu polskich literatów i artystów. 

W 1940 wychodzi za mąż za starszego o 17 lat od siebie Michała Weinziehera, krytyka sztuki. Nadal jednak związana jest z lwowskim grafikiem Januszem Woźniakowskim. W 1942, podczas jednej z największych akcji policji we Lwowie, Ginczanka - w wyniku donosu gospodyni domu zmuszona jest do ucieczki. Unika śmierci, a nazwisko donosicielki Zofii Chominowej uwieczni w wierszu. „Non omnis moriar...”  Wiersz, na pomiętej kartce przechowa przyjaciółka poetki Ludwika Stauber. Ten wiersz - jej testament stał się jednym z najbardziej dojmujących i niezwykłych wierszy wojennych, opisujących Zagładę i stosunki  międzyludzkie. Stał się też dowodem w sprawie sądowej toczącej się przeciwko donosicielce. Chyba to jedyny taki przypadek w historii literatury.

Zuzanna Ginczanka - Non omnis moriar...

Non omnis moriar – moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie zostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech wiec rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.
Bliscy moi – nie lutnia to, nie puste imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze –
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w anioły przemieni.
 

Jesienią 1942 wraz z Januszem Woźniakowskim jedzie w okolice Krakowa. Udaje jego narzeczoną i na "aryjskich papierach" ukrywa się u jego ciotki w Felsztynie. Zdradza ją "zły wygląd" – musi uciekać. Wraca do męża do Krakowa. Boi się, wyjeżdża do Swoszowic pod Krakowem, gdzie spotyka przyjaciółkę z Równego Blumkę Fradis. Jesienią 1943 jest znowu w Krakowie – ukrywa się w domu przy Mikołajskiej 5 (lub 24), skąd wkrótce (najprawdopodobniej w grudniu 1943 lub styczniu 1944) zabierają ją gestapowcy. Wraz z Blumką Fradis są torturowane. Zostaje rozstrzelana, prawdopodobnie po przetransportowaniu do obozu w Płaszowie w maju 1944, mając zaledwie 27 lat. 

W 100-letnią rocznicę urodzin poetki została wmurowana pamiątkowa tablica w ścianę kamienicy przy ul. Mikołajskiej 26, gdzie poetka ukrywała się w czasie wojny i skąd została wyprowadzona przez Gestapo. 



 Wydane utwory:
 1936 - O centaurach, 1953 - Wiersze wybrane, 1991 -  Udźwignąć własne szczęście,2010 - Krzątanina mglistych pozorów. Wiersze wybrane / Un viavai di brumose apparenze. Poesie scelte (wersja dwujęzyczna polsko-włoska), 2014 - Wniebowstąpienie ziemi (wiersze wybrane przez Tadeusza Dąbrowskiego), 2014 - Wiersze zebrane, 2016 - Wiersze zebrane, 2017 - Mądrość jak rozkosz (wiersze wybrane przez Agatę Araszkiewicz)







Skamandryci na jednym z podwórek Przy Mazowieckiej 


Opracowane na podstawie artykułu Mikołaja Glińskiego,( 18.3.2014, aktualizacja marzec 2017) na www.Culture.pl oraz spotkania/ spaceru z przewodniczką z muzeum POLIN Katarzyną Jakubowicz. Spacer był nawiązaniem do jednej z najświeższych premier Teatru Żydowskiego „Ginczanka. Chodźmy stąd”.