niedziela, 29 października 2017

Spacer śladami Zuzanny Ginczanki 24 październik 2017




spacer z przewodniczką muzeum POLIN Katarzyną Jakubowicz
Spacer był nawiązaniem do jednej z najświeższych premier Teatru Żydowskiego 
„Ginczanka. Chodźmy stąd”.




Spacerowaliśmy śladami poetki, zaczynając od Ogrodu Saskiego, Królewską, Fredry do Krakowskiego Przedmieścia, Nowym Światem do Szpitalnej i na Mazowiecką. 
Czytaliśmy wiersze poetki. Jedyny minus, było niestety bardzo zimno.   
wiersz czyta Witek Miecznikowski

 
czyta Kasia Batarowska


Zuzanna Polina Gincburg urodziła się w Kijowie w marcu 1917 w rodzinie żydowskiej. Pół roku później rodzina uciekając przed rewolucją przenosi się do Równego na Wołyniu do domu babki Zuzanny – Klary Sandberg, tygla narodowości, kultur i obyczajów, gdzie żyli obok siebie Rosjanie, Ukraińcy, Tatarzy, Ormianie, Polacy i Żydzi.
Opuszczona przez rodziców – ojciec wyjeżdża do Berlina, potem do Ameryki. Ojca nie zobaczy już nigdy. Matka po ponownym wyjściu za mąż wyjeżdża do Hiszpanii. Spotka ją tylko jeden raz. Zuzannę wychowuje babcia. Nazywana jest Saną lub Saneczką. W Równem wybiera polskie gimnazjum, mając do wyboru jeszcze rosyjskie, żydowskie i ukraińskie. Decyduje się na naukę języka polskiego zauroczona wierszami Tuwima i Leśmiana oraz powieściami Ewy Zarembiny. W dzienniku lekcyjnym figuruje jako Zuzanna Gincburżanka. Debiutuje w piątej klasie, w wieku 14-u lat (1931) wierszem „Uczta wakacyjna”. Koresponduje z Tuwimem, odwiedza go w Warszawie. Ten staje się wielkim admiratorem jej talentu. Za jego namową bierze udział w konkursie poetyckim "Wiadomości Literackich" (1934). Jej wiersz "Gramatyka" zostaje wyróżniony i wydrukowany w warszawskim piśmie, co jest równoznaczne z pasowaniem na poetkę. Po ukończeniu gimnazjum (1935) przyjeżdża do Warszawy. Budzi zachwyt nie tylko "starców", jak mówił o sobie Tuwim, ale również w cygańskim kręgu literatów przesiadujących w "Ziemiańskiej", „Zodiaku” i innych literackich kawiarniach Warszawy. Była legendą cyganerii międzywojennej. Skamandryci cenili ją za jej twórczość. Mając 19 lat (1936) wydaje swój pierwszy i jedyny tomik "O centaurach”. 

Była podziwiana za swą urodę; piękne nogi, dłonie, długą szyję, sposób w jaki "układała" głowę, piękny sposób poruszania, cerę jak Mulatka. Nazywano ją Gwiazdą Syjonu, bizantyjską ikoną, żydowską gazelą. Porównywano ją do Cyganki i Ormianki. Jej wybitnie semickie rysy okazały się później piętnem. Miała niezwykłe oczy różniące się barwą.    

W latach 30-ych wzrosły nastroje faszyzujące i antysemityzm. Ginczanka pisze wiersze satyryczne do "Szpilek", sprzeciwia się szerzeniu haseł antysemickich. Podczas jej wakacji w Równem wybucha wojna. Przenosi się do Lwowa, gdzie w tym czasie znajduje azyl wielu polskich literatów i artystów. 

W 1940 wychodzi za mąż za starszego o 17 lat od siebie Michała Weinziehera, krytyka sztuki. Nadal jednak związana jest z lwowskim grafikiem Januszem Woźniakowskim. W 1942, podczas jednej z największych akcji policji we Lwowie, Ginczanka - w wyniku donosu gospodyni domu zmuszona jest do ucieczki. Unika śmierci, a nazwisko donosicielki Zofii Chominowej uwieczni w wierszu. „Non omnis moriar...”  Wiersz, na pomiętej kartce przechowa przyjaciółka poetki Ludwika Stauber. Ten wiersz - jej testament stał się jednym z najbardziej dojmujących i niezwykłych wierszy wojennych, opisujących Zagładę i stosunki  międzyludzkie. Stał się też dowodem w sprawie sądowej toczącej się przeciwko donosicielce. Chyba to jedyny taki przypadek w historii literatury.

Zuzanna Ginczanka - Non omnis moriar...

Non omnis moriar – moje dumne włości,
Łąki moich obrusów, twierdze szaf niezłomnych,
Prześcieradła rozległe, drogocenna pościel
I suknie, jasne suknie zostaną po mnie.
Nie zostawiłam tutaj żadnego dziedzica,
Niech wiec rzeczy żydowskie twoja dłoń wyszpera,
Chominowo, lwowianko, dzielna żono szpicla,
Donosicielko chyża, matko folksdojczera.
Tobie, twoim niech służą, bo po cóż by obcym.
Bliscy moi – nie lutnia to, nie puste imię.
Pamiętam o was, wyście, kiedy szli szupowcy,
Też pamiętali o mnie. Przypomnieli i mnie.
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb i własne bogactwo:
Kilimy i makaty, półmiski, lichtarze –
Niechaj piją noc całą, a o świcie brzasku
Niech zaczną szukać cennych kamieni i złota
W kanapach, materacach, kołdrach i dywanach.
O, jak będzie się palić w ręku im robota,
Kłęby włosia końskiego i morskiego siana,
Chmury rozprutych poduszek i obłoki pierzyn
Do rąk im przylgną, w skrzydła zmienią ręce obie;
To krew moja pakuły z puchem zlepi świeżym
I uskrzydlonych nagle w anioły przemieni.
 

Jesienią 1942 wraz z Januszem Woźniakowskim jedzie w okolice Krakowa. Udaje jego narzeczoną i na "aryjskich papierach" ukrywa się u jego ciotki w Felsztynie. Zdradza ją "zły wygląd" – musi uciekać. Wraca do męża do Krakowa. Boi się, wyjeżdża do Swoszowic pod Krakowem, gdzie spotyka przyjaciółkę z Równego Blumkę Fradis. Jesienią 1943 jest znowu w Krakowie – ukrywa się w domu przy Mikołajskiej 5 (lub 24), skąd wkrótce (najprawdopodobniej w grudniu 1943 lub styczniu 1944) zabierają ją gestapowcy. Wraz z Blumką Fradis są torturowane. Zostaje rozstrzelana, prawdopodobnie po przetransportowaniu do obozu w Płaszowie w maju 1944, mając zaledwie 27 lat. 

W 100-letnią rocznicę urodzin poetki została wmurowana pamiątkowa tablica w ścianę kamienicy przy ul. Mikołajskiej 26, gdzie poetka ukrywała się w czasie wojny i skąd została wyprowadzona przez Gestapo. 



 Wydane utwory:
 1936 - O centaurach, 1953 - Wiersze wybrane, 1991 -  Udźwignąć własne szczęście,2010 - Krzątanina mglistych pozorów. Wiersze wybrane / Un viavai di brumose apparenze. Poesie scelte (wersja dwujęzyczna polsko-włoska), 2014 - Wniebowstąpienie ziemi (wiersze wybrane przez Tadeusza Dąbrowskiego), 2014 - Wiersze zebrane, 2016 - Wiersze zebrane, 2017 - Mądrość jak rozkosz (wiersze wybrane przez Agatę Araszkiewicz)







Skamandryci na jednym z podwórek Przy Mazowieckiej 


Opracowane na podstawie artykułu Mikołaja Glińskiego,( 18.3.2014, aktualizacja marzec 2017) na www.Culture.pl oraz spotkania/ spaceru z przewodniczką z muzeum POLIN Katarzyną Jakubowicz. Spacer był nawiązaniem do jednej z najświeższych premier Teatru Żydowskiego „Ginczanka. Chodźmy stąd”.